Przeczytane.
Zapisane.

Czytamy, żeby przeżyć, doświadczyć, zapamiętać.
Zapisujemy, żeby utrwalić.

Zatrzymaj się tu na chwilę.

Na blogu przeczytasz teksty autorstwa uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. T. Kościuszki w Pruszkowie, dowiesz się o wydarzeniach literackich, istotnych datach. Słowem - razem z nami zaczytasz się w Kościuchu 🙂



Autor pierwszego publikowanego przez nas tekstu to podpisujący się imieniem Hikaru tegoroczny absolwent naszego liceum.




Miejsca, z których będziemy pochodzić

            Pomiędzy młodością a starością jest pewna niewielka różnica. Równie niewielka co między technologią analogową i cyfrową. To co jest przedstawione analogowo jako jeden prosty ruch, jedna linia, cyfrowo jest poskładane z wielu niedokładnych ruchów. Pierwsza opcja daje nam nieskończone możliwości, ale w przypadku ludzi i innych organizmów białkowych nie trwa wiecznie, a wręcz kończy się niespodziewanie szybko, przechodząc w stan drugi o dźwięcznym pseudonimie „Starość” pisanym przez duże i ciężkie od życia „S”, o czym nie zawsze takowy człowiek wie bądź po prostu nie chce wiedzieć. Wszak wartości wyjściowe funkcjonowania są niemal takie same,  nieprawdaż? Ano nieprawdaż. To jak w takim razie wygląda starość i na czym polegają jej granice?

            Bardzo dosadny i ciężki obraz starości  przedstawia nam właśnie Granica Zofii Nałkowskiej, gdzie na imieninach Cecylii Kolichowskiej zbiera się kwiat staruszek z całej okolicy i jedna przedstawicielka gatunku rosnących jeszcze posiadaczy wiary w przyszłość. Pożółkłe szkielety w równie żółtych lub przebarwionych na inne kolory skórach zazwyczaj kryjące się w swych krecich norach, gdzie kultywują niemożność śnienia o złotych karetach, złażą się na mroczny rytuał będący momentem kulminacyjnym oddawania energii w postaci ciepła do otaczającego je środowiska na przestrzeni cyklu czterech pór roku, swoistym  corocznym podsumowaniem zbiorów mrocznego żniwiarza charakteryzującym się nieustanną homogenią progresji wydarzeń. Pełne patosu patetyczne staruszki poprzebierane za same siebie z odległych wspomnień nie mogą tak jak Elżbieta czuć się tu i teraz, są więźniami swoich dziejów, swojej młodości, którą dostrzegają każda tylko w sobie samej.

            Z kolei w drugim krańcu wszechświata na czterech słoniach, niestety nie zielonych i bez kokardek na ogonach, ale za to stojących na grzbiecie Wielkiego A’tuina, gwiezdnego żółwia z gatunku Chelys Galactica, leżał Świat Dysku, gdzie to w Niewidocznym Uniwersytecie żyli sobie czarodzieje. Mówiąc krótko, była to banda starców. Poczciwych starców. I oczywiście pełnych zapału do realizacji wszelkich pomysłów i nieomylnych co do praw rządzących ich światem, które nawiasem mówiąc, sprowadzały się do tego, że śniadanie, obiad i kolacja będą na stole, kiedy pojawią się w stołówce. Wszyscy są opisani z punktu widzenia, w którym „wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało”, co jest wynikiem przekomicznych wydarzeń, w których na przykład zastanawiają się, czy przypadkiem ostatnimi laty nie podwyższyli  muru, bo kiedyś wspinali się na niego niczym gazele, a teraz z trudem łapią oddech, albo kiedy zastanawiają się, jak dostać się na przedstawienie tak, żeby studenci ich nie rozpoznali. Pomimo ich wieku i sprawności nie powstrzymuje ich to przed parciem przed siebie i osiąganiem zamierzonych celów.

            Na samym końcu tych przemyśleń spojrzymy na piosenkę Aleksandra Grotowskiego, w której jesień się zbliża. A konkretniej idzie. Patrzymy i widzimy staruszka i staruszkę świadomych tego, że niektóre rzeczy są nieuniknione. To oni są uważnymi obserwatorami, tymi co wiedzą pierwsi o tym, co nadejdzie, i są w stanie się na to przygotować na tyle, że nic ich nie zaskoczy. Nic, bo są najstarsi i najmądrzejsi. Nie przejmują się resztą świata, która żyje, łapiąc każdy dzień, jakby był ich ostatnim dniem.

            No i takim sposobem docieramy do konkluzji, że starość przybiera nieco innego tempa niż młodość w swoim rozmachu i wymachu. I to nie tylko za sprawą obniżenia ruchomości stawów,  ale także innego spojrzenia na świat, który jest otwarty na ludzi w każdym wieku. Niestety czasami otoczenie sprawia, że wyjście na świat poza otoczone barykadą codzienności bezpieczne miejsce jest - albo wydaje się - niemożliwe, ale to już kwestia przypadków. Człowiek jest tak równo kowalem samego siebie, jak i tym co wykuje. Rozgrzane do czerwoności ludzkie dusze i ciała są bardziej plastyczne, ale za to wystudzone są bardziej wytrzymałe.



Hikaru

Komentarze

Popularne posty